piątek, 15 marca 2013

wielkie pozytywne zdziwienie

Nie sądziłam, że ten dzień w moim życiu kiedykolwiek nastapi, ale nastąpił - polubiłam biegać.  Ta czynność zawsze kojarzyła mi się z ogromnym wysiłkiem, męką, potem, "bolącą tchawicą" (bo tak to sobie nazwałam). Jednak wystarczyło poprostu zacząć to robić systematycznie, żeby przejść z męki w przyjemność. 

Tak, własnie przyjemność, bo teraz jest to dla mnie przyjemnością. Uświadomiłam to sobie dzisiaj. W zamiarach miałam iść na basen, popływać, ale wtedy wyobraziłam sobie bieganie, tą trasę, którą zawsze pokonuję, muzykę "w uszach", spokój... i coś w środku mnie powiedziało "Ty przecież wolisz iść pobiegać zamiast na basen". To wprost niesamowite, jestem na tym świecie już ponad 22 lata i pierwszy raz poszłam pobiegać bo zwyczajnie miałam na to ochotę ! I biegałam więcej i wróciłam do domu odprężona i uśmiechnięta, głodna niesamowicie! Jak niesamowicie smakuje obiad po takim bieganiu...  Dziś na talerzu zagościła pieczona rybka, wczorajsze odtłuszczone pure i pieczona cykoria :) Czuję się tak lekko, wspaniale!

Podczas biegania zazwyczaj towarzyszą mi takie utwory jak "Take a look around" Limp Bizkit lub "Last Resort" Papa roach. Heh uwierzcie mi, że obecnie na codzień nie słucham tych zespołów, to przeszłość z czasów pierwszej liceum, nie mniej jednak wciąż je lubię i okazały się dla mnie wspaniałymi muzycznymi motywatorami. Dziś jednak w słuchawkach leciały takie klimaty:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz